sobota, 1 marca 2014

01 .

Nie wiem dlaczego dałam się namówić na tą krótką, zwiewną sukienkę. Powinnam była założyć moje stare, znoszone i lekko poprzecierane na udach i kolanach dżinsy, które mimo tych niedoskonałości, były najwygodniejszą i najpraktyczniejszą rzeczą z całej nieco skromnej garderoby.
Pudrowy, delikatny materiał unosił się i powiewał, gdy subtelne podmuchy czerwcowego, wieczornego wiatru wirowały radośnie wokół mojego ciała.
Czułam się naga. Jedno proste, wręcz banalne słowo mogło opisać to co dzieje się w mojej głowie. Określało cały bałagan jaki tam panował. Rozejrzałam się w roztargnieniu szukając moich przyjaciół wśród zbierającego się tłumi ludzi, ale dostrzegałam tylko nieznane twarze. Mój strach obserwowali z politowaniem wymalowanym na uśmiechniętych buziach.
Zaczęłam kręcić pasmo włosów na wskazującym palcu, co miałam w zwyczaju robić denerwując się.
Przygryzłam wargę sunąc wzrokiem po starych budynkach, które czasy swej świetności miały już dawno za sobą. Lampy uliczne zaczynały powoli się zapalać, rażąc zebranych neonowym światłem żółtego w ciepłym odcieniu.
Ponownie obciągnęłam materiał sukienki i cofnęłam się kilka kroków, by opuścić miejsce comiesięcznej imprezy, która miała miejsce właśnie tutaj. Z każdą sekundą, zdawało się przybywać co najmniej kilkoro młodych ludzi, którzy chętni byli do zabawy.
Odwróciłam się nadal cofając i ku mojemu przerażeniu wpadłam w umięśniony, twardy tors jakiegoś mężczyzny.
Na swojej wąskiej talii czułam jego duże, silne dłonie. Przez delikatny materiał czułam żar jaki od niego bił. Przez moje ciało przeszły iskry, które spowodowane były tym niebezpiecznym dotykiem. Szybko odsunęłam się od mężczyzny, który nie wydawał się przejmować tym, że przed sekundą wpadłam w jego ramiona narażając go na siniaki i inne kontuzje.
- Bardzo przepraszam. - powiedziałam cicho ponownie tracąc równowagę spowodowaną nagłym ruchem. Moje ciało nie było na to przygotowane. Mimo, że moje stopy odziane były w białe conversy, a nie szpilki, które próbowała, prawie siłą założyć mi na nogi moja przyjaciółka Bella.
Silne ręce nieznajomego powstrzymały mnie przed upadkiem. Poprawiłam sukienkę, która za bardzo pięła się w górę mojego ciała i przygryzłam ponownie dolną wargę, zawstydzona wrodzoną niezdarnością.
Nie miałam odwagi spojrzeć na nieznajomego. Zbyt bardzo onieśmielała mnie jego aura, którą dostrzegałam mimo, że moje tęczówki koloru jasno niebieskiego nieba nie dotknęły spojrzeniem, ani razu jego ciała.
- Dlaczego jesteś tutaj sama, Słońce? - usłyszałam jego chrapliwy głos tuż przy moim uchu. Ten dźwięk sprawił, że po moim ciele przeszły liczne dreszcze, które swoje miejsce znalazły w dole mojego kręgosłupa. Słońce? Ja nie jestem jego słońcem! Dlaczego powiedział to tym swoim rozkosznie uwodzicielskim głosem? Mimo, że bardzo chciałam uciec, wiedząc, że przebywanie z jakimkolwiek osobnikiem płci przeciwnej jest dla mnie zbyt niebezpieczne i przerażające, nie mogłam ruszyć się z miejsca, jakaś nieznana mi dotąd siła przytrzymywała mnie w miejscu.
- N ... nie jestem ... tu s... sama. - wyszeptałam z trudem, drżącym ze zdenerwowania głosem. Zaczęłam kręcić na palcu już lekko prostującą się delikatną falę, na końcu moich włosów co jakiś czas przyglądając się francuskiemu manicure'owi, który zdobił moje długie paznokcie. Na policzku poczułam tą samą, ciepłą dłoń, która wcześniej uchroniła mnie przed upadkiem. Zadrżałam na ten fizyczny kontakt. Bałam się go. Bałam się każdego dotyku, którym próbowała mnie darzyć płeć przeciwna.
Jednak ten dotyk różnił się czymś. Nie był nachalny, ale też nie był jak ostrożny. Od razu zrobiło mi się gorąco, a krew w moich żyłach wydawała się płonąć prawdziwym ogniem, który ogrzewał całe moje ciało, jednak nie bardziej niż żar jego skóry.
Przesunęłam lewą stopę w tył, wywołując przy tym nieprzyjemny dla uszu dźwięk tarcia, by zaraz całkiem, obudzić się z transu, który wywołał swoim głosem i ostrożnie odsunąć się od nieznajomego.
Mój wzrok wędrował po jego umięśnionym ramieniu, które pokrywały liczne blizny i czarny tusz pod skórą, który rodził niemożliwe malunki na jego ciele.
- Nie próbuj. - powiedział ostro, a ja z powrotem spuściłam wzrok na czubki swoich przybrudzonych kurzem trampek.
Długie ręce chłopaka, ku mojej rozpaczy odnalazły drogę do mojej talii. Splótł swoje palce w dole moich pleców i bez trudu przyciągnął mnie do siebie. Nie byłam wysoka, ani gruba, ale przez zaokrągloną pupę, szerokie biodra i pokaźnych rozmiarów biust, który wolałam ukrywać w głowie zwykłam nazywać siebie pulchną.
Podniosłam wzrok, który nadal tkwił w posypanej grubym żwirem ziemi, na chłopaka Bez Imienia. Po raz pierwszy moje jasno niebieskie tęczówki.
- Nie uciekniesz ode mnie Słońce. - znów odezwał się, a gdyby nie strach, który zapanował nad każdą komórką mojego ciała, zapewne rozpłynęłabym się w uścisku jego ramion. - Spójrz na mnie Piękna. - obdarzył mnie ponownym komplementem, na co moje policzki przybrały odcień wściekłego różu. Podniosłam powoli głowę w górę przez co, wzmocnione nieco silniejszym podmuchem wiatru, moje włosy zawirowały w powietrzu.
Moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej, choć nie sądziłam , że to w ogóle możliwe. Puls galopował w bardzo szybkim tempie i mogłabym założyć się, że on również go słyszy, a oddech spłycił się, w ustach czułam całkowitą suchość.
Moim oczom ukazało się niepokojące piękno, niebezpiecznego mężczyzny. W mojej głowie powoli zawirowały pojedyncze fakty o nim, które opowiedziała mi Eve. Pokręciłam głową, by wyrzucić te myśli i zamiast na nich skupiłam się na znajomym z opowiadań przyjaciółki wyglądzie chłopaka.
Pierwsze co zobaczyłam to hipnotyzująco szmaragdowe tęczówki, które świeciły swoim własnym blaskiem. Tak jakby w nich ukryły się miliony maleńkich gwiazd, które teraz skrzyły tylko w jego oczach. Zauważyłam kolczyk w jego brwi, który zdecydowanie dodawał mu charakteru, którego najwyraźniej mu nie brakuje. Zjechałam spojrzeniem w dół jego twarzy na idealnie wykrojone usta, których dolną wargę zdobił metal kolejnego kolczyka. Aureola loków unosiła się w powietrzu napędzana wirem delikatnego ciepłego wiatru. Zaparł mi dech w piersi. Niemożliwe by ktoś z tak anielskim wyglądem kilka razy stawał przed sądem, za różnego rodzaju przewinienia, które mimo wszystko mnie przerażają. Oparłam dłonie na torsie chłopaka Bez Imienia próbując odepchnąć siebie, albo jego, ale pod palcami wyczułam tylko wibracje, która po chwili urzeczywistniła się przez dźwięczny śmiech, który zawładnął każdą moją błąkającą się myślą.
- Powiedz jak masz na imię. - zażądał i bez najmniejszego problemu przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej. Dobrowolnie nie byłam tak blisko z żadnym mężczyzną. W desperacji starałam się odsunąć się chociaż maleńki kawałeczek, ale byłam za słaba w porównaniu do niego. - Po prostu je powiedz. - wyszeptał mi na ucho równocześnie całując jego płatek. Skóra tam paliła. W moich oczach wzbierały się łzy, ale nie mogłam mu pokazać, że się boję.
- Nie. Proszę, puść mnie. Powinnam wracać. - mówiłam cicho błagalnym głosem, który łamał się z każdym wypowiadanym słowem. Podniosłam niepewnie wzrok na jego twarz, która delikatnie mówiąc wyrażała niezadowolenie. Moja odmowa wydawała się być dal niego czymś obcym. Zielone tęczówki jakby pociemniały, a usta utworzyły wąską linię, porzucając idee onieśmielania mnie idealnym kształtem swoich malinowych warg.
Naparł swoimi biodrami na moje rozluźniając przy tym mocno zaciśniętą szczękę, ale napinając mięśnie swoich ramion, jeszcze bardziej utrudniając mi ucieczkę, która i tak wydawała się być niemożliwa.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomych twarzy, ale nie dostrzegłam nikogo, oprócz tańczących w rytm własnej muzyki pijanych imprezowiczów.
Spojrzałam na jego twarz, którą tym razem zdobił szeroki uśmiech. Okalały go dwa dołeczki, które w żadnym razie nie pasowały do jego przerażającej aury. Wyraźnie czerpał przyjemność z tego, że wywołuje u mnie uczucie strachu. Kto normalny, do jasnej ciasnej cieszy się z czyjegoś przerażenia?!
- Proszę ... - wyszeptałam tak cicho, że sama ledwo się dosłyszałam.
Moje intensywnie błękitne oczy rozszerzyły się kiedy delikatnie poruszył swoimi biodrami. Dużymi, ciepłymi dłońmi oplótł moją twarz, trzymając moje policzki w delikatnym uścisku.
Pochylił się dość znacznie i przyłożył gorące usta do mojej szyi. Obdarowywał ją pocałunkami wypalając ścieżki w mojej skórze, które schładzał metalem swojej biżuterii.
Pogłębił dekolt mojej sukienki i pocałował miejsce nad moim obojczykiem, co sprawiło, że zadrżałam. Moją szyję pokryła gęsia skórka, gdy dmuchnął ciepłym powietrzem na tą część mojego ciała.
- Taka wrażliwa. - powiedział z uśmiechem na rumianych, wilgotnych wargach. - Taka niewinna. - wplątał długie palce w moje rozpuszczone tańczące w wirze wiatru włosy i oparł czoło o moje. Nie byłam w stanie się ruszyć. Stałam i jak sparaliżowana patrzyłam w jego tęczówki, a jedynym ruchem jakie wykonywało moje ciało było niemiarowe unoszenie się klatki piersiowej w płytkim od nasilającego się strachu oddechu. - Taka piękna. - spróbowałam jeszcze raz odepchnąć się od niego, dłońmi, które nadal spoczywały na torsie nieznajomego, ale ani drgnął.
Słony płyn wypełnił moje oczy, ale zamrugałam szybko by się go pozbyć.
- Nie płacz, Aniele. -przejechał kciukami po moich drżących ustach, które zdradzały mój stan.
- M... mam na imię J ... Jo. - rzekłam cicho, patrząc w jego hipnotyzujące oczy, których niebezpieczne piękno całkiem zbiło mnie partykułu.
- Jestem Harry, Jo. - powiedział i ponownie zbliżył usta do mojego obojczyka. Złożył nad nim delikatny pocałunek, dokładnie w tym samym miejscu co poprzednio. W miejscu, w które uwielbiałam być całowana. - Moja mała Jo. - wyszeptał w moją skórę zanim puścił mnie i odwrócił odchodząc w kierunku znanym jedynie sobie. Zamknęłam oczy instynktownie dotykając obojczyka. Zwilżyłam językiem suche wagi, bijąc się z myślami.
- Jo! - usłyszałam głośny, przerażony krzyk Belli za plecami.
A, gdzieś ty była jakieś pięść minut temu?, pomyślałam i przewróciłam oczami, by zaraz odwrócić się w stronę przyjaciółki.
---
- Oh Jo ... zostań z nami jeszcze chwilkę. - zaskomlała Eve i złożyła dłonie jak do modlitwy, błagając tym samym bym poddała się jej wcześniejszym słowom. Nie podobała się perspektywa wracania do domu jeszcze później. Było grubo po 22.00, a ja spałam dziś niecałe trzy godziny dlatego nie pogardziłabym wtuleniem głowy w miękkiego "jaśka".
- Jeszcze nie widzieliśmy fajerwerków. - dodała Bella po czym wydęła wargę.
Właśnie odbywała się impreza z okazji "Obchodów Pełni Księżyca", którą kilka lat temu wymyśliła młodzież naszego miasta. Przeważnie kończyła się wybuchami sztucznym ogni, które w zabudowaniach w śródmieściu nie wydawały się bezpieczne.
Tłum ludzi, a w zasadzie młodzieży w wieku od piętnastu do dwudziestu lat bawił się na dużej przestrzeni jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic. W miejscu, gdzie odbywały się nielegalne wyścigi samochodów i motorów.
Pokiwałam głową, a Bella z dziewczęcym piskiem przytuliła mnie, niecelowo dotykając mojego obojczyka, przez co wywołała falę wspomnień w mojej głowie.
Pierwszy raz od dwóch lat zaczęłam w głowie modlić się by już więcej nie spotkać przerażającego Harry'ego, który onieśmielał mnie wyglądem.
Zimne kolczyki.
Ciepłe wargi.
Szmaragd tęczówek.
Burza loków.
Uwodzicielskie pocałunki.
Głęboki głos.

---

Ode mnie: Witam wszystkich serdecznie w nowym Fan Fiction zatytuowanym "Race" .
Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba, jeśli nie liczę się z krytyką, której wysłucham bardzo chętnie jeśli będzie uzasadniona. 


1 komentarz: