Całkiem oddałam się muzyce. Doszczętnie pochłonęła mnie, wypełniając całą sobą, przez co pozwoliła mi odczuwać najpiękniejsze uczucie na świecie. Muzyka grała w moim ciele, a ja dzięki niej poczułam się naprawdę dobrze. Gdy moje smukłe palce podążały w znanej tylko mnie melodii po czarnych i białych klawiszach, stojącego w rogu dużego salonu, fortepianu, zamknęłam oczy, jeszcze bardziej chłonąc smutne, odprężające dźwięki, wydobywające się z instrumentu.
Melodia, z początku spokojna, stawała się gwałtowna. Nie pozostało nic z jej delikatności i subtelności.
Uderzyłam w klawisze, dotarłszy do momentu, w którym moja kompozycja się przerywała. Przerywała, bo jeszcze nie napisałam jej końca, nie potrafiłam przekazać wszystkich swoich uczuć i emocji, do tego sentymentalnego utworu.
Wstałam z krzesełka stanowiącego nieodłączny element białego, lśniącego instrumentu i zabierając ze stolika obok wysoką, wąską szklankę z wodą z plasterkiem cytryny, skierowałam się w stronę kuchni.
-*-*-*-
Siedział na pokrytych białą wykładziną schodach, w miejscu, w którym zwykle siedziałam ja.
Szkło wypadło z mojej drżącej ręki, a jego odłamki i zawartość znalazły się na i obok moich bosych stóp. Moje serce zdawało się galopować z prędkością światła, przez co miałam wrażenie, że połamie mi żebra, które na potwierdzenie moich przypuszczeń zaczęły boleć.
Szmaragdowe tęczówki bruneta wpatrzone były we mnie, a malinowe usta miał mocno zaciśnięte, przez co metaliczny błysk kolczyka, był jeszcze bardziej widoczny, gdy nie posiadał konkurencji w onieśmielaniu, z wykrojonymi wargami chłopaka.
- Dlaczego do cholery jasnej te drzwi nie były zamknięte? - niski głos Harry'ego dotarł do moich uszu. Był zły, co potwierdzał ton, który sprawiał, że miałam ochotę uciec. - Jo, wiesz co mogłoby się stać? Nie byłaś bezpieczna. - na koniec, jego głos znów stał się normalny, choć tak naprawdę dla mnie nie stanowiło to różnicy, bo cały czas przerażał.
Spojrzałam na swoje stopy, nie będąc w stanie wytrzymać już jego mrocznego spojrzenia. Przez jego oczy wydostawały się demony, które przez wzrokowy kontakt, próbowały zasiedlić się w mojej duszy nieproszone.
Wstał i ruszył w moim kierunku. Automatycznie cofnęłam się dość szybko. Ból przeszył moje stopy, gdy wdepnęłam w odłamki szkła o nieregularnych wielkościach.
- Auć. - syknęłam i zacisnęłam mocno powieki, by powstrzymać kropelki słonego płynu tworzącego się w kącikach moich oczu. Odporność na ból zdecydowanie nie była moją mocną stroną.
- Cholera jasna. - otworzyłam oczy na dźwięk kolejnego przekleństwa, które on niego usłyszałam i skrzywiłam się nieco. - Pozwól sobie pomóc Jo. - powiedział, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nadal cofam się, coraz bardziej zwiększając przestrzeń między nami. Skinęłam niepewnie głową i zatrzymałam się stając na palcach, by jak najbardziej zniwelować odczuwany ból.
Powoli, jakby chciał przyzwyczaić mnie do swojej bliskości, podszedł i wyciągnął rękę w moim kierunku. Spojrzałam na pokrytą zadrapaniami dłoń, która od razu przypomniała mi jaki żar płonie z całego jego ciała.
- Nie, proszę. Nie dotykaj mnie. - oparłam się plecami o ścianę, przy której znalazłam się z jego winy. Harry podszedł do mnie pewnym krokiem i stanął w minimalnej odległości od mojego ciała. Moja klatka piersiowa wznosiła się i opadała bardzo szybko.
- Pomogę. Tylko pomogę. Nie musisz się bać. - powiedział. Wziął mnie bez trudu na ręce, a ja instynktownie zaplotłam swoje dłonie na jego karku.
Znów poczułam żar jego ciała. Dotyk, którym mnie darzył był krępujący. Byliśmy tak blisko siebie. Wiedziałam, że czuje na swojej skórze nie miarowe bicie mojego serca.
- Łazienka? - zapytał, mimo że nie patrzyłam na niego wprost, widziałam kątem oka jak wypala we mnie szmaragdowym spojrzeniem, gorące dziury.
- Na górze. - szepnęłam odpowiadając na jego pytanie. Uśmiechnął się łobuzersko, gdy odpowiedziałam na kolejne pytanie. Czy wiedział, że robiłam to jedynie dlatego, że się bałam?
-*-*-*-
Ciemnofioletowe spodnie z wysokim stanem i biała, krótka koszula na guziczki z rękawami trzy czwarte zakrywały moje ciało niemal w całości. Górna część mojej garderoby zapięta była pod samą szyję, przez co brunet o szmaragdowych oczach, z których wychodziły cienie, nie będzie mógł jej całować, tak jak zrobił to już dwa razy dzisiaj. Raz na powitanie, drugi raz na pożegnanie. Nie wiem dlaczego to robił, ale mimo wszystko było to ... urocze i miłe.
Wzdrygnęłam się na samą myśl o zachowaniu Harry'ego, który najpierw jest właśnie taki jak jego pocałunki, a za chwilę przerażający i niegrzeczny.
Wstałam z łóżka i szybko poszłam do łazienki, by dokonać ostatnich poprawek w moim wyglądzie. Przed drzwiami pomieszczenia, do którego zmierzałam leżał Coccolino, mrucząc cicho w swoim śnie. Ostrożnie ominęłam go i zamknęłam się w łazience. Wiedziałam, że nieuchronnie zbliżałam się do godziny zero - do godziny, w której znów zobaczę Harry'ego, dlatego pokonałam własny rekord w kręceniu włosów w kolorze ciemnego blondu w delikatne fale, oraz niektóre pasma skręcając w długie sprężynki. Na nadgarstki założyłam prezent od ojca, jakim była bransoletka z przywieszkami, które jego zdaniem mnie określały. Była najpiękniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek miałam. Szyję przyozdobiłam długim łańcuszkiem z białego złota, na którym wisiało drobne serce. To było jedyne co pozostało po mojej matce.
Spojrzałam w lustro i oceniłam końcowy efekt na osiem punktów. Wyglądałam całkiem inaczej niż zwykle, tak ... odważnie. Pomalowane rzęsy, jeszcze bardziej podkreślały ich długość oraz nietypowy kolor oczu. Nie był to zwykły błękit, jak u innych. Moje oczy były czyste, bez żadnych innych pomieszanych kolorów, dlatego stanowiły jedyną część jaką lubiłam w swoim ciele. Usta zarysowałam najdelikatniejszą konturówką jaką miałam, by jedynie podkreślić kształt moich pełnych warg, których powierzchnie pomalowałam kokosowym balsamem zostawiając je naturalnie różowe.
Nie powinnam była jakoś specjalnie szykować się na to wyjście, jednak jego oczy skłaniały mnie do podejmowania różnych, dziwnych decyzji, których z pewnością będę żałować.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi wejściowych.
O, wie jak się go używa, rzuciłam w myślach niegrzeczną uwagę i przewróciłam oczami na przypomnienie dwóch sytuacji, gdzie bez zaproszenia zagościł w moim domu.
Wyszłam z pomieszczenia i zeszłam po schodach. W pośpiechu założyłam na nogi białe trampki, i odetchnąwszy głęboko, wyszłam na spotkanie z Harry'm oczami wyobraźni widząc sączącą się z jego oczu ciemność.